|
Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na |
|
niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne |
|
zdarzenia. |
|
|
|
Tymczasem na Polach nie działo się nic nadzwyczajnego i |
|
nie było innych walk i potyczek jak te, które się odprawiały tam |
|
zwykle, a o których wiedziały tylko orły, jastrzębie, kruki i zwierz |
|
polny. |
|
|
|
Bo takie to już były te Pola. Ostatnie ślady osiadłego |
|
życia kończyły się, idąc ku południowi, niedaleko za Czehrynem ode |
|
Dniepru, a od Dniestru - niedaleko za Humaniem, a potem już hen, ku |
|
limanom i morzu, step i step, w dwie rzeki jakby w ramę ujęty. Na łuku |
|
Dnieprowym, na Niżu, wrzało jeszcze kozacze życie za porohami, ale w |
|
samych Polach nikt nie mieszkał i chyba po brzegach tkwiły |
|
gdzieniegdzie „polanki” jakoby wyspy wśród morza. Ziemia |
|
była de nomine Rzeczypospolitej, ale pustynna, na której pastwisk |
|
Rzeczpospolita Tatarom pozwalała, wszakże gdy Kozacy często bronili, |
|
więc to pastwisko było i pobojowiskiem zarazem. |
|
|
|
Ile tam walk stoczono, ilu ludzi legło, nikt nie |
|
zliczył, nikt nie spamiętał. Orły, jastrzębie i kruki jedne wiedziały, |
|
a kto z daleka dosłyszał szum skrzydeł i krakanie, kto ujrzał wiry |
|
ptasie nad jednym kołujące miejscem, to wiedział, że tam trupy lub |
|
kości nie pogrzebione leżą... Polowano w trawach na ludzi jakby na |
|
wilki lub suhaki. Polował, kto chciał. Człek prawem ścigan chronił się |
|
w dzikie stepy, orężny pasterz trzód strzegł, rycerz przygód tam |
|
szukał, łotrzyk łupu. Kozak Tatara, Tatar Kozaka. Bywało, że i całe |
|
watahy broniły trzód przed tłumami napastników. Step to był pusty i |
|
pełny zarazem, cichy i groźny, spokojny i pełen zasadzek, dziki od |
|
Dzikich Pól, ale i od dzikich dusz. |
|
|
|
Czasem też |
|
napełniała go wielka wojna. Wówczas płynęły po nim jak fale |
|
czambuły tatarskie, pułki kozackie, to chorągwie polskie lub |
|
wołoskie; nocami rżenie koni wtórowało wyciom wilków, głos |
|
kotłów i trąb mosiężnych leciał aż do Owidowego jeziora i |
|
ku morzu, a na Czarnym Szlaku, na Kuczmańskim - rzekłbyś: |
|
powódź ludzka. Granic Rzeczypospolitej strzegły od |
|
Kamieńca aż do Dniepru stanice i „polanki” i - gdy |
|
szlaki miały się zaroić, poznawano właśnie po |
|
niezliczonych stadach ptactwa, które, płoszone przez czambuły, |
|
leciały na północ. AleTatar, byle wychylił się z Czarnego |
|
Lasu lub Dniestr przebył od strony wołoskiej, to stepem równo |
|
z ptakami stawał w południowych województwach. |
|
|
|
Wszelako zimy owej |
|
ptastwo nie ciągnęło zwrzaskiem ku Rzeczypospolitej. Na stepie |
|
było ciszej niż zwykle. W chwili gdy rozpoczyna się |
|
powieść nasza,słońce zachodziło właśnie, a |
|
czerwonawe jego promienie rozświecały okolicę pustą |
|
zupełnie. Na północnym krańcu Dzikich Pól, nad Omelniczkiem, |
|
aż do jego ujścia, najbystrzejszy wzrok nie mógłby |
|
odkryć jednej żywej duszy ani nawet żadnego ruchu w ciemnych, |
|
zaschniętych i zwiędłych burzanach. Słońce połową tylko |
|
tarczy wyglądało jeszcze zza widnokręgu. Niebo było już |
|
ciemne, a potem i step z wolna mroczył się coraz bardziej. Na |
|
lewym brzegu, na niewielkiej wyniosłości podobniejszej do |
|
mogiły niż do wzgórza, świeciły tylko resztki murowanej |
|
stanicy, którą niegdyś jeszcze Teodoryk Buczacki |
|
wystawił, a którą potem napady starły. Od ruiny owej padał |
|
długi cień. Opodal świeciły wody szeroko rozlanego |
|
Omelniczka, który w tym miejscu skręca się ku Dnieprowi. Ale |
|
blaski gasły coraz bardziej na niebie i na ziemi. Z nieba |
|
dochodziły tylko klangory żurawi ciągnących ku morzu; zreszta |
|
ciszy nie przerywał żaden głos. |
|
|
|
Noc zapadła nad |
|
pustynią, a z nią nastała godzina duchów. Czuwający w |
|
stanicach rycerze opowiadali sobie w owych czasach, że nocami |
|
wstają na Dzikich Polach cienie poległych, którzy zeszli tam |
|
nagłą śmiercią w grzechu, i odprawują swoje korowody, w |
|
czym im żaden krzyż ani kościół nie przeszkadza. Toteż |
|
gdy sznury wskazujące północ poczynały się dopalać, |
|
odmawiano po stanicach modlitwy za umarłych. Mówiono także, |
|
że one cienie jeźdźców snując się po pustyni |
|
zastępują drogę podróżnym jęcząc i prosząc o znak krzyża |
|
świętego. Między nimi trafiały się upiory, które |
|
goniły za ludźmi wyjąc. Wprawne ucho z daleka już |
|
rozeznawało wycie upiorów od wilczego. Widywano również całe |
|
wojska cieniów, które czasem przybliżały się tak do stanic, |
|
że straże grały larum. Zapowiadało to zwykle wielką wojnę. |
|
Spotkanie pojedynczych cieniów nie znaczyło również nic |
|
dobrego, ale nie zawsze należało sobie źle wróżyć, bo i |
|
człek żywy zjawiał się nieraz i niknął jak cień przed |
|
podróżnymi, dlatego często i snadnie za ducha mógł być |
|
poczytanym. |
|
|
|
Skoro więc noc |
|
zapadła nad Omelniczkiem, nie było w tym nic dziwnego, że |
|
zaraz koło opustoszałej stanicy pojawił się duch czy |
|
człowiek. Miesiąc wychynął właśnie zza Dniepru i |
|
obieĺił pustkę, głowy bodiaków i dal stepową. Wtem niżej |
|
na stepie ukazały się inne jakieś nocne istoty. |
|
Przelatujące chmurki przesłaniały co chwila blask księżyca, |
|
więc owe postacie to wybłyskiwały z cienia, to znowu gasły. |
|
Chwilami nikły zupełnie i zdawały się topnieć w cieniu. |
|
Posuwając się ku wyniosłości, na której stał pierwszy |
|
jeździec, skradały się cicho, ostrożnie, z wolna, |
|
zatrzymując się co chwila. |
|
|
|
W ruchach ich było |
|
coś przerażającego, jak i w całym tym stepie, tak |
|
spokojnym na pozór. Wiatr chwilami podmuchiwał ode Dniepru |
|
sprawując żałosny szelest w zeschłych bodiakach, które |
|
pochylały się i trzęsły, jakby przerażone. Na koniec |
|
postacie znikły, schroniły się w cień ruiny. W bladym |
|
świetle nocy widać było tylko jednego jeźdźca |
|
stojącego na wyniosłości. |