Skip to content

Instantly share code, notes, and snippets.

Show Gist options
  • Star 0 You must be signed in to star a gist
  • Fork 0 You must be signed in to fork a gist
  • Save Vegann/6cdf5ca08dec2efce64c13590795fc3b to your computer and use it in GitHub Desktop.
Save Vegann/6cdf5ca08dec2efce64c13590795fc3b to your computer and use it in GitHub Desktop.
Adam Kruszewski: Trzeciej fali nie będzie. Zaraz 20 mln Polaków przejdzie COVID-19 i będzie po sprawie

Adam Kruszewski: Trzeciej fali nie będzie. Zaraz 20 mln Polaków przejdzie COVID-19 i będzie po sprawie

Skupiliśmy się na ochronie najbardziej zagrożonych COVID-19 kosztem pozostałych. Poszliśmy za jedną owieczką, a w tym czasie wilki zjadają nam całe stado

Adam Kruszewski - z wykształcenia jest lekarzem, specjalizował się w anestezjologii, ma dyplom MBA z zarządzania oraz studiował health administration na Uniwersytecie w Minnesocie. Współtworzył i rozwijał wiele firm z branży medycznej, w tym Medicover i LUX MED. Od 2004 r. zajmuje się rozwojem nowych leków, w tym w firmie Orphinic, której jest prezesem.

Adam Kruszewski: – Trzeciej fali już nie będzie.

Tomasz Kwaśniewski: Poczekaj, poczekaj, zacznijmy od tego, że pierwszy raz wywiadu udzieliłeś mi w maju, wtedy też przewidywałeś pewne rzeczy, w tym, że na jesieni będzie druga fala.

Nie ja, tylko my, czyli grupa ekspertów, lekarzy, menedżerów służby zdrowia

. Przyszliśmy do rządu, powiedzieliśmy: „Jesienią będzie krytycznie, trzeba się przygotować”. Zaproponowaliśmy konkretny program. Ale rząd nie skorzystał.

Króciutko przypomnij ten wasz program.

– Podstawowy sens był taki, żeby nie dawać jednych zaleceń na teren całego kraju, bo inaczej sytuacja epidemiologiczna wygląda w Warszawie, inaczej w Grójcu, a jeszcze inaczej w niewielkiej wsi w województwie lubelskim. Zalecenia miały zależeć od poziomu immunizacji.

Chcieliście więc przebadać całą Polskę pod kątem immunizacji…

– Tak jest, metodą próbkową, czyli nie testując 40 milionów ludzi, ale jako że znamy się na statystyce – kilkadziesiąt tysięcy osób, tak jak się bada preferencje wyborcze. A potem to powtarzać, żeby cały czas widzieć, gdzie jest jaka immunizacja, jak wzrasta, i w odniesieniu do tego cały czas modyfikować zalecenia. Ale właśnie lokalnie. Bo immunizacja jest różna w różnych miejscach, w szczególności istnieje ogromna różnica między obszarami o dużej gęstości zaludnienia a tymi o małej.

No a zalecenia wszędzie obowiązują takie same i w rezultacie dochodzi do absurdów: niedawno byłem w województwie lubelskim, widziałem chłopa, który prowadził konia przez pole i był w maseczce.

To miało być też połączone z aplikacją: jak ktoś wstaje rano i ma duszności, ból głowy, nie ma węchu itd., to wciska odpowiednie przyciski i my natychmiast dostajemy informację, że na przykład na Mokotowie, w rejonie tych i tych ulic, sytuacja wygląda tak i tak. Możemy bardzo konkretnie reagować.

Uważaliśmy też, że trzeba schować w domach osoby starsze oraz z chorobami towarzyszącymi jako te najbardziej narażone. Nawet płacąc im za to, żeby siedziały w domu, uruchamiając wolontariuszy, a może i wojsko, żeby z nimi byli, się zajmowali.

A to wszystko po to…

– ...żeby jesienią nie trzeba było zatrzymywać gospodarki, w ogóle niczego.

Sens zatrzymania seniorów w domu był taki, żeby – po pierwsze – uchronić ich przed śmiercią, a po drugie – żeby wszyscy inni mogli w miarę normalnie pracować, chodzić do szkoły, studiować. Bo seniorzy jako ci najbardziej narażeni mają największą szansę wylądować pod respiratorami, które wtedy zostaną zablokowane dla tych innych, którzy pracując, ucząc się, jednak czasem również mogą ich potrzebować.

A jeśli chodzi o rząd, to z kim rozmawialiście?

– Z premierem Gowinem oraz ministrem Maksymowiczem. Gowin pytał nas: „Panowie, czy naprawdę uważacie, że jesienią będzie źle?”. A my, że tak, bo tak nam wychodzi z wiedzy i obliczeń. I proszę, tu jest nasz pomysł, chcemy dać naszą wiedzę, czas, doświadczenie w zarządzaniu kryzysowym. Za darmo, czyli pro publico bono. Gowin był na tak, ale w rządzie uznali, że druga fala nie nadejdzie.

Ktoś wam to powiedział wprost?

– Nie, na początku nam mówili, że są zainteresowani, potem jeszcze przez jakiś czas to podtrzymywali, a później to tak słabło, słabło…

Bo ty dzwoniłeś, dopytywałeś?

– Tak, a oni: „Panie Adamie, poczekajmy jeszcze tydzień”. „Poczekajmy jeszcze dwa tygodnie”. I w końcu: „No a tak właściwie to niech pan zobaczy: tych zakażeń już prawie nie ma”.

Później jeszcze Gowin do ciebie się odzywał?

– Tak, mailowo, w lipcu: „Panie Adamie, co pan przewiduje, że będzie jesienią?”. „Nadal uważamy, że będzie źle”.

Odezwał się też potem, jak już zaczęło być źle.

Czyli w październiku?

– Tak.

„Pomóżcie”?

– Nie, on wiedział, że naszej grupy już nie ma, każdy wrócił do swoich zajęć. Zapytał, czy cokolwiek mogę teraz mu poradzić. Zacytowałem wtedy biblijną przypowieść o pannach roztropnych i głupich: że w tej chwili oblubieniec jest już w ogrodzie, a oliwy do lamp nie ma.

Dodajmy jeszcze, uwiarygodniając was jako proroków, że już w maju mówiliście, że na jesieni będziemy mieli problem z pielęgniarkami anestezjologicznymi, bo jest ich po prostu za mało.

– Zasadniczo – że będzie problem z personelem specjalistycznym, w szczególności obsługującym respiratory. Jest?

Niestety. W ogóle muszę przyznać, że jak na jesieni czytałem kolejne złe wiadomości, to często miałem wrażenie, że już wcześniej je od ciebie słyszałem.

– No to teraz mamy dobrą: trzeciej fali nie będzie.

Bo?

– Spójrzmy na liczby. W tej chwili wiemy, że mamy w Polsce ponad milion osób, które przeszły COVID-19 i mają to potwierdzone testami. To są oficjalne dane (1).

Wiemy też, że wykrywamy nieznaczną liczbę faktycznie zakażonych.

W tej chwili województwo zachodniopomorskie bada mieszkańców pod kątem obecności przeciwciał, jak poinformowała Gazeta.pl w artykule z 9 grudnia, wykonano już 12 440 badań, przeciwciała wykryto u mniej więcej 20 procent.

Dokładnie u 18,7 procent.

– No tak, ale zaokrąglając, to jest ok. 20 procent. I to jest dokładnie to, co powiedział profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, 3 grudnia w wywiadzie dla PAP: „Szacuję, że zakażenie koronawirusem, w większości bezobjawowo, przeszło w Polsce ok. 20 procent ludzi”.

Czyli 8 milionów Polaków.

– Zaokrąglijmy do 10 milionów, żeby było łatwiej liczyć.

Jeżeli przyjmujemy, że ta proporcja jest prawdziwa…

...jeden wykryty to dziesięciu faktycznie zakażonych.

– Tak jest. To zakładając dalszą dużą liczbę zakażeń, a tak to właśnie będzie, bo idą święta, ludzie będą siedzieli przy stole, jedli, pili, śpiewali „Wśród nocnej ciszy”…

Przede wszystkim dzielili się opłatkiem.

– Jakkolwiek dużo policjantów byśmy wysłali, żeby sprawdzali, ile tam osób jest przy stole, to tak się będzie działo.

10 milionów ludzi przeszło więc COVID-19 w Polsce. W ciągu następnych 100 dni będzie średnio 15 tysięcy nowych zakażeń dziennie, ale weźmy 10 tysięcy, żeby łatwiej się liczyło. No więc jak przez następne 100 dni będzie 10 tysięcy zakażeń dziennie, to ile nam to daje?

Milion.

– Ale wykrywamy tylko 10 procent zakażonych, co oznacza, że tak naprawdę to będzie 10 milionów ludzi. Jak więc do tych 10 milionów, które już dziś przeszły COVID-19, dodamy te drugie 10 milionów, które w ciągu następnych 100 dni go przejdą, to razem będziemy mieli…

...20 milionów.

– A o odporności stadnej możemy zacząć mówić, kiedy co najmniej połowa populacji przeszła jakąś chorobę. 20 milionów to jest trochę więcej niż połowa populacji w Polsce, czyli przed latem osiągniemy odporność populacyjną. A potem poprawi się pogoda i liczba zakażeń dodatkowo spadnie (2). Trzeciej fali już nie będzie.

A co dokładnie masz na myśli, mówiąc: trzecia fala?

– Masz rację, definiujmy pojęcia. Pierwsza fala to było to, co się zaczęło w marcu i trwało aż do czerwca, kiedy nastąpił wyraźny spadek zakażeń. Druga fala zaczęła się jesienią i będzie trwać do wiosny. Trzecia fala powinna się pojawić przyszłej jesieni. No i jej nie będzie, dlatego że osiągniemy już taki poziom immunizacji…

Zaraz, zaraz, ale przecież my tej odporności nabywamy tylko na kilka miesięcy.

– I tu akurat jest duży spór. To, co wiemy na pewno, to to, że nic nie wiemy na 100 procent. Ale tak jak jeszcze jakiś miesiąc temu się mówiło, że być może nabywamy tej odporności na pół roku, tak ostatnio się mówi, że prawdopodobnie nawet na kilkanaście lat (3).

Czyli jak już przechorowałem koronawirusa, to przez następnych kilkanaście lat on może mnie pocałować?

– Oczywiście to nie działa zero-jedynkowo, jedna na tysiąc osób znów się zakazi. Ale generalnie: jak już raz przeszedłeś koronawirusa, to prawdopodobieństwo, że zakazisz się po raz drugi, jest bardzo małe. A prawdopodobieństwo, że jak się nawet zakazisz, to ciężko to przejdziesz, jest prawie zerowe.

Tak więc raz – że już wiosną nabędziemy odporności populacyjnej, dwa – że latem wraz ze wzrostem temperatury ludziom w sposób naturalny podniesie się odporność…

Trzy – że część ludzi się już zaszczepi.

– To wszystko razem się skumuluje i wirus przestanie być dla nas groźny.

No, chyba że zmutuje.

– Oczywiście, ale tego nikt nie jest w stanie dziś przewidzieć.

Teraz weźmy się do maseczek, a właściwie paradoksu z nimi związanego. Otóż w Danii zrobiono duże badanie opublikowane w „Annals of Internal Medicine” (4), które polegało na tym, że wzięto dwie duże grupy po 2500 osób, jedna chodziła w maseczkach, a druga bez. I po miesiącu sprawdzono, ile w każdej grupie ludzi się zakaziło.

W tej grupie, która nie nosiła maseczek, niewiele ponad 50 osób. A w tej drugiej, która nosiła, niewiele poniżej 50 osób.

No i?

– No i zacząłem się zastanawiać nad rozwiązaniem tej zagadki.

Jako anestezjolog, który nosił maseczki podczas operacji, myślę: „Kurczę, to niemożliwe, żeby one nie działały”. No ale ta druga grupa….

No więc maseczki działają. Po prostu muszą. A wyjaśnienie tej zagadki jest takie, że my zakażamy się najczęściej w pracy albo w domu. A ani w domu, ani w pracy nie nosimy maseczek.

W pracy to powinniśmy.

– Zgadza się, ale tego nie robimy. A w domu to już nawet nie musimy. No a jak ze sobą siedzimy, czasem przez osiem godzin, śpimy razem w łóżku, to trudno się nie zakazić. Natomiast nie zakażamy się, jak wchodzimy do sklepu na chwilę czy na pocztę, czy nawet przejeżdżając kilka przystanków autobusem, bo nasz kontakt z ewentualnym źródłem zakażenia jest bardzo krótki.

W kościele możemy się zakazić, bo siedzimy tam przez godzinę obok siebie.

Albo na weselu.

– Jak pijemy i chuchamy na siebie.

A chodzenie w czasie spaceru z psem w maseczce to już kompletnie nie ma żadnego sensu. Bo jak mogę kogoś zakazić, przechodząc tylko koło tego kogoś, i to jeszcze w odległości 2 metrów.

To po co są te maseczki na ulicy?

– Nie mam pojęcia.

A jak myślisz?

– Sam bym chciał, żeby ktoś mi to wytłumaczył.

A może tu chodzi o to, że ta maseczka ma być taką przypominajką: „Pamiętaj, jest pandemia, myj ręce, trzymaj dystans itd.”.

– Ale dlaczego, jeżeli rząd mi coś każe, to ja mam się domyślać dlaczego? Jeżeli rząd mi coś każe, to powinien mi powiedzieć dlaczego.

A tak z ciekawości: co myślisz o tym, że rząd zamknął szkoły?

– No więc szkoły istotnie są miejscem, gdzie dzieci i nauczyciele się zakażają. Oczywiście dzieci w większości przechodzą to bezobjawowo, ale w związku z tym, że nie chowamy seniorów oraz osób z chorobami współistniejącymi, to dla ich zdrowia i życia ważne jest, żeby szkoły były zamknięte. Bo dzięki temu ten wirus wolniej się rozchodzi.

Ale nasze rekomendacje się nie zmieniły. Nadal uważamy, że trzeba było schować tych, którzy są szczególnie narażeni na ciężkie zachorowania albo na to, że umrą. Za wszelką cenę. Im, tak jak powiedziałem, trzeba wręcz zapłacić za to, żeby siedzieli w domach. Dać im telewizory, uruchomić te wszystkie Zoomy. Żeby moja mama, która ma teraz 80 lat, nie chodziła do kościoła, tylko sobie msze w nim oglądała. Zresztą ona już właśnie tak robi.

A to wszystko – po pierwsze i najważniejsze – dla ich dobra. A po drugie – dla dobra wspólnego (5).

Tymczasem teraz jest tak, że niby nie zamknęliśmy gospodarki, ale jednak część zamknęliśmy, a też zamykając szkoły, utrudniliśmy pracę rodzicom. Jednocześnie nie robiąc nic, żeby zatrzymać seniorów w domu. Czyli wciąż ich narażamy, paraliżując całą resztę.

– I z tym jest związana kolejna ciekawa rzecz.

Otóż nasze PKB powinno wzrosnąć w tym roku, takie były prognozy przed pandemią, o 4,5 procent. Teraz są takie, że ono spadnie o 4,5 procent. Czyli straciliśmy mniej więcej 10 procent.

9.

– Zaokrąglijmy, żeby było łatwiej liczyć.

Wartość polskiego PKB wynosi, znów zaokrąglając, 600 miliardów dolarów. 10 procent z tego to 60 miliardów. Czyli znów zaokrąglając, 200 miliardów złotych. Tyle straciliśmy dlatego, że zatrzymaliśmy gospodarkę. Zamiast wydać jedną dziesiątą tej sumy, żeby właśnie zapłacić seniorom oraz osobom z chorobami współistniejącymi, żeby siedzieli w domu.

A te straty są znacznie większe, tylko my ich jeszcze nie dostrzegamy. I tam się mieści na przykład to, jak dzieci sobie radzą dziś z nauką. Czy to w ogóle jest nauka? A co z ich i nie tylko ich zdrowiem psychicznym? Rośnie też skala przemocy domowej. Nadużywania substancji psychoaktywnych, przede wszystkim alkoholu.

Ogromnym ukrytym kosztem społecznym – my to może policzymy w ciągu kilku następnych lat – są utrudnienia w dostępie do służby zdrowia.

Ktoś, kto dziś ma zawał, udar, cukrzycę, pierwsze stadium nowotworu – on nie dostanie się od razu do lekarza, tylko za pół roku, jak będzie już miał przerzuty. I w związku z tym umrze za dwa lata, a nie za sześć.

Z mniejszych rzeczy na pewno tak jest też z próchnicą u dzieci.

– Zamiast więc zarządzić tą epidemią tak, żeby jak najmniej ludzi umierało – bo ileś i tak umrze, to jest jasne – a przy tym żeby jak najmniej innych ucierpiało, skupiliśmy się na ochronie tych najbardziej zagrożonych kosztem pozostałych. Inaczej mówiąc: poszliśmy za tą jedną owieczką, a w tym czasie wilki zjadają nam całe stado.

Jednym słowem: lockdown dla seniorów?

– Oraz tych wszystkich, którzy mają te choroby współistniejące. Im naprawdę za połowę tej kwoty, którą straciliśmy, można by zapewnić wspaniałe warunki. Włącznie z tym, żeby tym, co mieszkają z rodzinami, zaproponować pobyt w hotelu, za który oczywiście państwo by zapłaciło, zamiast dawać właścicielom hoteli pieniądze z „tarczy”. I wtedy nie trzeba by było zamykać szkół, uczelni, restauracji, właśnie hoteli itd.

No a gdyby to teraz zrobić?

– Problem w tym, że to wymaga dość precyzyjnych działań, które trzeba było przygotować.

Żeby zamknąć seniorów w domach, trzeba by uruchomić wolontariuszy, którzy nimi by się zajmowali. Dziś samorządy gdzieniegdzie próbują to robić, organizacje pozarządowe. Ale to by trzeba było zrobić na skalę ogólnopolską i w sposób systemowy. To znaczy, że każdy senior ma opiekę. A jeszcze wypadałoby każdego z tych wolontariuszy przetestować i jeśli ma przeciwciała, to mógłby bez maseczki kontaktować się z seniorem.

Czyli i tu byłoby lepiej niż dziś, bo paradoks polega na tym, że aby ratować seniorów i te osoby z chorobami współistniejącymi, zamknęliśmy szkoły, ale to nie znaczy, że dzięki temu dzieciaki mogą pójść do dziadków z nimi pobyć. Bo jeśli nie przeszły koronawirusa, a o większości tego nie wiemy, stanowią zagrożenie. A więc i tak seniorzy skazani są na samotność.

– Tak jest. I właśnie po to, żeby oni nie czuli się samotni, nie wpadli w depresję, zainwestowałbym w te Zoomy, a nawet kupiłbym komputery tym, co nie mają, nauczył ich obsługi, żeby oni z tymi swoimi kolegami, koleżankami, dziećmi, wnukami online się kontaktowali. Moja mama też już tego się nauczyła i korzysta.

Ale to nie jest rzecz, którą można zrobić ot tak, w ciągu kilku dni. To trzeba było zaplanować, przygotować.

Czyli dziś już tego się nie da zrobić?

– Dziś można już tylko próbować, na zasadzie pospolitego ruszenia. Poza tym tak naprawdę dziś to trzeba powiedzieć, że jest już po epidemii.

Ale jak to?

– No przecież liczyliśmy przed chwilą, że za 100 dni będziemy mieli odporność stadną.

No tak, ale nim do tego dojdzie, może się zdarzyć to, czego wszyscy się boimy, czyli że tych zakażeń będzie tyle, że załamie się system ochrony zdrowia i ludzie będą masowo umierali w domach.

– Ale to już nie ma kiedy się wydarzyć, bo jest po wszystkim. Owszem, styczeń, luty, połowa marca będą krytyczne. Ale to też już się wydarzyło.

Jak to?

– W sensie, że jutro wydarzyło się wczoraj.

Już dziś przecież wiemy, że za dwa tygodnie będziemy mieli święta. I że jakkolwiek byśmy straszyli policjantami, żeby było pięć osób przy stole, to będzie więcej. To już się stało!

A w tym ekonomicznym aspekcie jest jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą sobie policzyłem. Po angielsku to się nazywa: cost per life saved.

Czyli?

– Koszt uratowanego roku ludzkiego życia, QALY.

Jak sprowadzamy nowe leki, one mają różny koszt. Nasze Ministerstwo Zdrowia przyjęło, że taką granicą jest 150 tysięcy złotych. Czyli jeżeli dany lek kosztuje mniej niż 150 tysięcy złotych i uratujemy za to jeden rok życia, to nam się to opłaca. A jak kosztuje 160 tysięcy złotych, to tego leku już nie sprowadzamy.

Pomyślałem sobie: a co by się stało, jakbyśmy przyjęli model szwedzki. A więc nie wydali tych 200 miliardów złotych. Popatrzyłem na śmiertelność z powodu COVID-19 – do 15 czerwca w Szwecji było 5138 ofiar (6). Do tego samego dnia w Polsce: 1256 (7).

Szwedów jest cztery razy mniej, pomnożyłem więc ich dane przez cztery i odjąłem te nasze. Ta różnica to jest to, ile dzięki naszemu modelowi zaoszczędziliśmy istnień ludzkich. A więc dzięki temu, że poszliśmy naszą drogą, uratowaliśmy ok. 15 tysięcy istnień.

I wtedy popatrzyłem, jaki jest koszt każdego tego uratowanego życia. A policzyłem to w ten sposób, że wziąłem... Ale nie to całe 200 miliardów złotych, bo gospodarka to są naczynia połączone i jak wszyscy inni się zamknęli, w nas też by to uderzyło. Jednak zmniejszylibyśmy tę stratę, powiedzmy, o połowę. Czyli ta strata to byłoby 100 miliardów złotych. I te 100 miliardów podzieliłem przez te 15 tysięcy istnień. I wyszło mi ponad 13 milionów złotych na osobę. Tyle nas kosztowało uratowanie jednego istnienia ludzkiego w przeliczeniu na rok.

Wtedy?

– Poczekaj chwilę.

Powiedzieliśmy sobie: życie ludzkie nie ma ceny. Jesteśmy dumni, że tak robimy. No ale z drugiej strony ma cenę, bo jak sprowadzamy leki, to mówimy, że powyżej pewnej granicy to już nam się nie opłaca. Czyli – po pierwsze – jesteśmy niekonsekwentni. A po drugie – najpierw zrobiliśmy tyle, żeby uratować te ludzkie życia, rząd zamknął nas wszystkich w domach, zamroził gospodarkę, ale później nic nie zrobił, żeby się przygotować, zabezpieczyć przed jesienią. I ci ludzie umarli wtedy.

Oczywiście tu nie chodzi o jakieś konkretne osoby.

– Tak jest, tylko statystyczne.

Wzięliśmy 15 tysięcy osób i przedłużając im życie o pół roku, wydaliśmy na to 100 miliardów złotych. Czyli prawie 100 razy więcej na osobę, niż przyjmujemy, kupując nowe leki. Widzisz w tym jakiś sens?

Każde życie jest bezcenne.

– Ja rozumiem, tylko ponieważ nie przygotowaliśmy się na jesień, całe nasze poświęcenie poszło na marne. Za trzy tygodnie będziemy mieli tyle samo śmierci w przeliczeniu na milion mieszkańców co Szwecja, a częstość zachorowań już dziś mamy taką samą, a pewnie większą, bo testów robimy dwa razy mniej (8).

A więc za te ogromne pieniądze przenieśliśmy śmierci z wiosny na jesień.

Wstrząsające.

– To przejdźmy do szczepionki.

Jestem pełen podziwu dla firm farmaceutycznych, bo powiedzieliśmy im: „Zróbcie wszystko, żeby szczepionka była jak najszybciej, bo inaczej mnóstwo ludzi umrze”. I one to zrobiły. Wydając miliardy. Sęk w tym, że nie do końca wiemy, jak ona faktycznie działa, bo była przebadana na 40 tysiącach ludzi w ciągu kilku miesięcy, a my mamy nią zaszczepić miliard ludzi.

Która została przebadana na 40 tysiącach ludzi? Bo jest ich już chyba z sześć.

– Każda.

Ale powtarzam: nie mam o to pretensji do firm farmaceutycznych. One zrobiły wielką robotę, czapki z głów. Ale też w związku z tym ileś błędów popełniły, o czym jeszcze nie wiemy.

Już jedna z tych firm przyznała, że części testowanych osób podała połowę dawki. Przy okazji się okazało, że ci, co zostali zaszczepieni tą połową dawki, mają wyższą odporność. Dlaczego? Nie wiadomo. Ale to pokazuje, jakie znaleziska mogą nas czekać.

Te błędy są normalne. Musieli zrobić w pół roku coś, co zwykle zajmuje dziesięć lat, postarali się i zrobili, ale jakie błędy popełnili i jakie będą ich konsekwencje, dowiemy się dopiero kiedyś.

I ja rozumiem, że do tej pory myśleliśmy w kategoriach mniejszego zła: zamiast ma umierać 600 osób dziennie, zaszczepmy się i wtedy umrze tylko kilka. Albo inaczej to powiem: bardzo czekałem na szczepionkę. Dla 80-letniej mamy. Statystyki mówią, że jak zachoruje, to ma szanse jeden na siedem, że umrze. Więc wybieram mniejsze zło. Ale jak szczęśliwie przeszła zakażenie, to zaczynam patrzeć na działania niepożądane. Te znane – częste. I te rzadkie – nieznane, bo przebadano szczepionkę na 40 tysiącach osób.

Zastanawiam się nad działaniami ubocznymi, które wystąpią u co 100-tysięcznej osoby. Nie wiemy jakie. To, co robię, to kalkulacja ryzyko versus korzyści. I nie teoretycznie. Myśląc o mojej mamie.

Słyszę i czytam w mediach, że być może szczepionka lepiej chroni niż przechorowanie. Może dłużej chroni. Naprawdę? Wiemy to po trzech miesiącach obserwacji? Po robieniu równolegle badań wszystkich faz?

No i?

– Z pewnością zaszczepić się powinny osoby, które nie przeszły koronawirusa. A już w szczególności z grupy ryzyka, czyli seniorzy i ci z chorobami współistniejącymi. Oni będą mieli też pierwszeństwo. Ale jak już się zaszczepią, to połowa Polaków będzie uodporniona. I teraz powiedz mi, jaką korzyść z tej szczepionki będą mieli ci już uodpornieni?

Hm…

– No więc my ich narażamy na niebezpieczeństwo związane z niepożądanymi działaniami szczepionki, a w zamian…

...oferujemy im to, że mają 90-procentową pewność, że już nie zachorują na COVID-19.

– No tak, ale to jest ważne dla tych, co jeszcze nie zachorowali. A jaką korzyść mają ci, co już to przechorowali?

Wychodzi na to, że żadną.

– A koszty?

Ryzyko, że coś się poplącze.

– U 20 procent to będą bóle mięśni, u 10 procent gorączka, zasadniczo to wszystko, co napisane jest na ulotce…

Plus ileś rzeczy, o których nie wiemy…

– O których dowiemy się, szczepiąc kilka miliardów.

Jeśli szczepionkę przebadano na 40 tysiącach ochotników, a mamy zaszczepić miliard, to nie wiadomo, co się stanie raz na milion przypadków. I tu już nie chodzi o ból głowy, mięśni, gorączkę. Tylko w takich dużych grupach mogą się pojawić ludzie, którzy wylądują pod respiratorem, którzy umrą w wyniku wstrząsu anafilaktycznego. I tak, ja rozumiem tych, którzy mówią: „To są rzeczy rzadkie. Jak ma umrzeć 600 osób od koronawirusa, a tu dwie od szczepionki, to jest ten koszt uratowania tych 598”. Ale w grupie ludzi, którzy już przechorowali koronawirusa, będziemy mieli tylko te dwie niepotrzebnie poszkodowane osoby.

Ale teraz uwaga, jest też dobra wiadomość! My przecież możemy tych ludzi przesiać. Wystarczy każdemu, kto chciałby się zaszczepić, zrobić test na obecność przeciwciał. I w ten sposób wyeliminujemy te osoby, dla których lepiej, żeby się nie szczepiły.

Czyli chcesz się szczepić, super, tylko wcześniej test na przeciwciała?

– Tak jest.

Brak przeciwciał, a nie tylko wiek i choroby współistniejące, powinien decydować o tym, kto ma pierwszeństwo przy szczepieniach.

Bo przy zapowiadanych 60 tysiącach szczepionych dziennie część narażonych będzie musiała czekać rok i niektórzy nie doczekają, a zaszczepieni zostaną ci z przeciwciałami.

Premier mówi, że zamówił już 20 milionów szczepionek za 100 milionów dolarów. Sęk w tym, że test na przeciwciała kosztuje cztery razy tyle co szczepionka. W związku z tym powinien wydać jeszcze 400 milionów, żeby nie szczepić tych, którzy nie muszą się szczepić. A wtedy koszt tej operacji – i ja już pomijam logistykę, personel – wyniesie 0,5 miliarda dolarów.

Może są gotowi.

– A jeśli nie, to postąpią nieetycznie, bo będą namawiać na szczepienie osoby, które nie dość, że nie muszą tego robić, to jeszcze, szczepiąc się, ryzykują. I wypchną z kolejki tych, co naprawdę potrzebują szczepionki.

Przypisy

1. https://www.worldometers.info/coronavirus/
2. patrz Ameryka Płd. dziś kiedy przyszło tam lato: https://www.worldometers.info/coronavirus/
3. https://www.medonet.pl/koronawirus/to-musisz-wiedziec,koronawirus-jak-trwala-moze-byc-odpornosc-na-covid-19-,artykul,08944770.html
4. https://www.acpjournals.org/doi/10.7326/M20-6817
5. https://www.youtube.com/watch?v=rz\_Z7Gf1aRE
6. https://www.statista.com/statistics/1105753/cumulative-coronavirus-deaths-in-sweden/
7. https://www.statista.com/statistics/1110787/poland-coronavirus-mortality/
8. https://www.worldometers.info/coronavirus/

Zapisz się na przegląd wydarzeń.

Codziennie rano i wieczorem


Wyborcza to Wy, piszcie:

listy@wyborcza.pl

Sign up for free to join this conversation on GitHub. Already have an account? Sign in to comment