Skip to content

Instantly share code, notes, and snippets.

@wrzasa
Last active January 28, 2018 19:27
Show Gist options
  • Save wrzasa/31c765fffb3ba095b12a9a17e519b6a4 to your computer and use it in GitHub Desktop.
Save wrzasa/31c765fffb3ba095b12a9a17e519b6a4 to your computer and use it in GitHub Desktop.

Czytam wypowiedzi o #NangaParbat wszystkich tych mędrków, którzy mają świat poukładany, poszufladkowany, wszystko jest dla nich takie proste -- każdy człowiek, każda pasja w odpowiedniej szufladce (idiota, nieodpowiedzialny, niemoralne, zbędne dla społeczeństwa). Są "normalni", wiedzą co jest społeczeństwu potrzebne, a co zbędne. Mogą nas o wszystkim pouczać i będą pouczać. Potrafią skwitować czyjąś pasję życia krótkim "egoistyczne ryzyko dla pustej sławy i adrenaliny". Najchętniej poukładaliby nam świat po swojemu i byłby doskonały! Mają tak wąskie spojrzenie, że nie mogą pojąć, że spojrzenie na świat może mieć jakiś wymiar poza ich szufladkami. I każdy kto do tego ciasnego modelu nie pasuje jest oczywiście pod takim czy innym względem "nienormalny", "nieprzystosowany", a jak do tego jeszcze były narkoman, to w ogóle rozwiązuje sprawę. Z resztą, ja się produkuję, a Tuwim już dawno doskonale to ujął.

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.

Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.

Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań - na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...

Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.

Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.

I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.

Potem się modlą: "od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie"
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.

Cóż... ani trochę się nie dziwię ludziom jak Mackiewicz, że uciekają od tego waszego po...układanego nędznego prostackiego jednowymiarowego świata. Że się w nim duszą. Uciekają w Bieszczady albo Beskidy (po co się tak męczyć?) w Tatry, Alpy, Himalaje (nieodpowiedzialni idioci), na ryby (lenie śmierdzące moczą kija), na żagle (a po co to komu w XXIw?), gdzie jeszcze? Byle dalej od was. I żyją życiem, którego nie poznacie. Widzą świat jakiego nie zobaczycie, bo sami zawęziliście sobie spojrzenie.

I podziwiam pierwszego durnego człekokształtnego idiotę, który postanowił zleźć z drzewa (Po cholerę tam lazł!? Przecież wszyscy "normalni" człekokształtni wiedzieli, że miejsce człekokształtnego jest na drzewie!) Podziwiam ludzi, którzy robią różne rzeczy "bo się da" ("bo musi się udać", "bo tym razem na pewno się uda"), a nie dlatego, że od razu widać jakie to przyniesie wymierne korzyści. Tacy ludzie są zdolni przekraczać własne granice. Podziwiam ich, bo tacy ludzie zmieniają nasz świat, jak pisał Lem dzięki nim wyszliśmy z jaskiń.

Sign up for free to join this conversation on GitHub. Already have an account? Sign in to comment